Kącik Narciarsko Snowboardowy
Ja się zlinczowałem w Austrii. Generalnie 4 z 7 dni uważam za zmarnowane, jak się okazuje, na własne życzenie. Przestałem grać w piłkę, co za tym idzie ćwiczyć i to się odbiło mizernie na narciarstwie. Niby coś tam popuściłem na nogi przed wyjazdem, ale za mało. Te 4 dni to uciążliwy ból łydek, a przede wszystkim ud i ograniczanie jazdy (zapomniałem też jak piszczele bolą).
Jeden poważny, aczkolwiek w zasadzie kontrolowany krasztest, po niekontrolowanym dopuszczeniu do przekroczenia bariery i jak przysiadłem po muldzie to i nie miałem sił wstać z pięt. :/ Kijów ani nart nie połamałem tym razem ale gdyby nie kask i gogle, to nie wiem czy bym to przetrwał bez uszczerbku. Przy położeniu się na glebę, a zdążyłem przy paro sekundowej walce się już znacznie rozpędzić (BTW robiliśmy sobie pomiary prędkości, wyszło nam max 89km/h na szerokich zjazdach, więc wtedy też mogłem mieć coś koło tego bo ostro świszczało jak spadałem) narta się wypięła, pofrunęła w górę i spadając łupnęła mnie czubem w gogle (rzeźbiąc bliżej nieokreślony wzorek na szybce, który wpieniał mnie przez resztę wyjazdu, natomiast wewnętrzną stronę szyby paćkając w kremie z mojej paszczy, konkretnie to chyba z nosa), odbiła się od kasku na wysokości czoła i dała za wygraną. Bez kitu, jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości czy kupować kask czy nie, to ja polecam -- obecnie jazdy bez tej ochrony sobie nie wyobrażam (mniej więcej jak bez pasów w aucie), a na stoku kupa ludzi (uczących się) bez ochrony. No i rozgrzewka przed jazdą... jakby ktoś zapominał o tym elemencie, albo uważał za zbędny. Nie trzeba ostro jeździć, by sobie krzywdę zrobić na zimnych mięśniach i cięgnach.
Trasy w BadK... bardzo wymagające. Początkującym i rzadko jeżdżącym nie polecam. Same czarne i czerwone (na fotce jedna z najłatwiejszych tras, choć za zakrętem była już ściana jak w PRLowskich blokach -- nieco odbiegała od pionu). Niby mało ludzi i sztruks, ale zmrożony, więc nie raz jechałem w pozycji na pajacyka łapiąc równowagę. Jedna trasa była niebieska, praktycznie widokowa (tylko nic nie widać, bo las w koło), nie wymagała w ogóle umiejętności jazdy na nartach.
Do FR jest co prawda 2x dalej, ale przekrój tras ogromny, stoki 2-3x szersze. O wyciągach pod samym nosem nie wspomnę -- w AT wszędzie trzeba było podjechać autem i wbijać się w buty na parkingu, bo nie ma dużo miejscówek przy samym stoku, a jeśli są, to piekielnie drogie -- mimo tego ciężko zarezerwować. Śniegu było bardzo mało, na styk w zasadzie. Nowe narty (Rossignol Radical 7 RSX już zjechane na nielicznych kamieniach) trzymają bardzo fajnie -- mogę polecić do średniej jazdy.
Jeśli chodzi o termy w BK... żal, popierdółki, szkoda kasy (jedynie naked zone było pewnym urozmaiceniem, ale 24E per 2h za możliwość popatrzenia na cycki to i tak słaba opcja). Popradu nic jeszcze nie przebiło i sądzę, że długo nie przebije. Jak ktoś będzie w okolicach, to polecam tam wizytę, zwłaszcza w kotle.
Jak już wspominałem, za 26 dni Francja, tym razem Chamrousse. Trzeba zacząć ćwiczyć.
PS (Toe) warmery działają, ale słabiutko. Bałem się, że mogą być odparzenia, a to ledwo łapie. Chyba mam za ciasne buty, albo tak wali serem, że nawet powietrze umiera (a to jest niezbędne do działania tego wynalazku).
Jeden poważny, aczkolwiek w zasadzie kontrolowany krasztest, po niekontrolowanym dopuszczeniu do przekroczenia bariery i jak przysiadłem po muldzie to i nie miałem sił wstać z pięt. :/ Kijów ani nart nie połamałem tym razem ale gdyby nie kask i gogle, to nie wiem czy bym to przetrwał bez uszczerbku. Przy położeniu się na glebę, a zdążyłem przy paro sekundowej walce się już znacznie rozpędzić (BTW robiliśmy sobie pomiary prędkości, wyszło nam max 89km/h na szerokich zjazdach, więc wtedy też mogłem mieć coś koło tego bo ostro świszczało jak spadałem) narta się wypięła, pofrunęła w górę i spadając łupnęła mnie czubem w gogle (rzeźbiąc bliżej nieokreślony wzorek na szybce, który wpieniał mnie przez resztę wyjazdu, natomiast wewnętrzną stronę szyby paćkając w kremie z mojej paszczy, konkretnie to chyba z nosa), odbiła się od kasku na wysokości czoła i dała za wygraną. Bez kitu, jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości czy kupować kask czy nie, to ja polecam -- obecnie jazdy bez tej ochrony sobie nie wyobrażam (mniej więcej jak bez pasów w aucie), a na stoku kupa ludzi (uczących się) bez ochrony. No i rozgrzewka przed jazdą... jakby ktoś zapominał o tym elemencie, albo uważał za zbędny. Nie trzeba ostro jeździć, by sobie krzywdę zrobić na zimnych mięśniach i cięgnach.
Trasy w BadK... bardzo wymagające. Początkującym i rzadko jeżdżącym nie polecam. Same czarne i czerwone (na fotce jedna z najłatwiejszych tras, choć za zakrętem była już ściana jak w PRLowskich blokach -- nieco odbiegała od pionu). Niby mało ludzi i sztruks, ale zmrożony, więc nie raz jechałem w pozycji na pajacyka łapiąc równowagę. Jedna trasa była niebieska, praktycznie widokowa (tylko nic nie widać, bo las w koło), nie wymagała w ogóle umiejętności jazdy na nartach.
Do FR jest co prawda 2x dalej, ale przekrój tras ogromny, stoki 2-3x szersze. O wyciągach pod samym nosem nie wspomnę -- w AT wszędzie trzeba było podjechać autem i wbijać się w buty na parkingu, bo nie ma dużo miejscówek przy samym stoku, a jeśli są, to piekielnie drogie -- mimo tego ciężko zarezerwować. Śniegu było bardzo mało, na styk w zasadzie. Nowe narty (Rossignol Radical 7 RSX już zjechane na nielicznych kamieniach) trzymają bardzo fajnie -- mogę polecić do średniej jazdy.
Jeśli chodzi o termy w BK... żal, popierdółki, szkoda kasy (jedynie naked zone było pewnym urozmaiceniem, ale 24E per 2h za możliwość popatrzenia na cycki to i tak słaba opcja). Popradu nic jeszcze nie przebiło i sądzę, że długo nie przebije. Jak ktoś będzie w okolicach, to polecam tam wizytę, zwłaszcza w kotle.
Jak już wspominałem, za 26 dni Francja, tym razem Chamrousse. Trzeba zacząć ćwiczyć.
PS (Toe) warmery działają, ale słabiutko. Bałem się, że mogą być odparzenia, a to ledwo łapie. Chyba mam za ciasne buty, albo tak wali serem, że nawet powietrze umiera (a to jest niezbędne do działania tego wynalazku).
Pozdor Myjk
Nie zazdraszczaj, nie zazdraszczaj, tylko zmień podejście. Zainteresuj się wyjazdami organizowanymi przez organizacje typu RASC czy SnowShow. To naprawdę nie wychodzi drogo jak się zapakujesz z grupą w autobus. Sam nocleg ze skipasem na tydzień to koszt 1100 zł (czasem nawet mniej) do tego autokar 350 zł w dwie strony (taniej niż paliwo do auta z Grudziądza w góry). Jasne, trzeba podróż przemęczyć, warunki w szuflandii nie są idealne (tyle tylko żeby zjeść i zlegnąć), ale za taką cenę i za poziom na stokach, warto schować dumę w kieszeń. A i przez tydzień na proszku z ryżem czy spaghetti można się przemęczyć i nie trzeba inwestować w obiady na miejscu (aczkolwiek browar Les Alpes mają mistrzowski i warto go spróbować pomimo hardkorowej ceny). W końcu chodzi o jazdę na nartach w normalnych warunkach, a tego nie osiągniesz niestety w naszych górach. Ja sobie darowałem, bo szkoda nerwów.
Pozdor Myjk
@up zapomnialeś dodać że jak raz pojedziesz to nie bedziesz chciał wracać do domu mi najbardziej podobało sie w risoul że słonko waliło cały czas na szczycie góry można było w koszulce przesiadywać
[b]Chcesz zarobić pare groszy? mam 2 sprawdzone programy partnerskie więcej info na priv :)[/b]
- Od: 10 paź 2009, 14:04
- Posty: 48
- Skąd: katowice
- Auto: mazda 323F BA 1997 1,5
Myjk napisał(a):na tydzień
I to dla wielu jest zaporowe. Nie każdego urządza wypad na 1-2 tygodnie. PL góry mają te zaletę, że są na tyle blisko, że można skoczyć na weekend, a my ze śląska nawet na jedno popołudnie. Chociaż dla Ciebie z Wawy czy dla kogoś jeszcze wyżej z północy wypad nawet na weekend nie ma sensu. Wtedy faktycznie nie ma co się zastanawiać nad polskimi górami.
Dla mnie najbardziej zaporowe w PL są korki do wyciągów (dużo ludzi) krótkie, wąskie, słabo przygotowane (bo z g... bata się nie ukręci) i mało wymagające trasy. O pogodzie było chwilę wcześniej... O cenach nawet nie będę wspominać, skoro przy moich skromnych umiejętnościach, dwa dni jazdy to min. 300 zł. Za 600zł w alpach jeżdżę przez 6 dni i to jak jeżdżę (średnio 100km tras do dyspozycji, a u nas jak 20 się znajdzie w karnecie to będzie dobrze). To nie jest nic z cyklu: cudze chwalicie, swojego nie znacie. Po prostu w PL ceny są bardzo wysokie, nawet jeśli nie liczyć dojazdu.
Pozdor Myjk
Myjk napisał(a):Nie zazdraszczaj, nie zazdraszczaj, tylko zmień podejście. Zainteresuj się wyjazdami organizowanymi przez organizacje typu RASC czy SnowShow. To naprawdę nie wychodzi drogo jak się zapakujesz z grupą w autobus. Sam nocleg ze skipasem na tydzień to koszt 1100 zł (czasem nawet mniej) do tego autokar 350 zł w dwie strony (taniej niż paliwo do auta z Grudziądza w góry). Jasne, trzeba podróż przemęczyć, warunki w szuflandii nie są idealne (tyle tylko żeby zjeść i zlegnąć), ale za taką cenę i za poziom na stokach, warto schować dumę w kieszeń. A i przez tydzień na proszku z ryżem czy spaghetti można się przemęczyć i nie trzeba inwestować w obiady na miejscu (aczkolwiek browar Les Alpes mają mistrzowski i warto go spróbować pomimo hardkorowej ceny). W końcu chodzi o jazdę na nartach w normalnych warunkach, a tego nie osiągniesz niestety w naszych górach. Ja sobie darowałem, bo szkoda nerwów.
W tym roku nie dam rady ale na przyszły rok stanę na głowie żeby pojechać do Risoul .... Na oglądałem się filmików z snowshow i się nakręciłem
kozub007 napisał(a):@up spoko jak coś to pisz priva przypilnuje ich
Właśnie się dowiedziałem od matuli, że ja też nie chorowałem na ospę. Zajefajnie.
Więc coś czuję, że prędzej zamiast żony i dziecka będziesz mógł przypilnować mnie.
Pozdor Myjk
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości