Hello,
skoro jest taki wątek, to i ja przedstawię moich "paczaczy".
George – tak nazwany przez poprzedniego właściciela i tak mu zostało. Teraz ma około 5,5 roku, znam go od malutkiego, kiedy mój kolega/sąsiad go przyniósł. Był tak mały, że mieścił się w moim kasku i tam sobie spał. Mieszkaliśmy drzwi w drzwi i często u mnie też przesiadywał. Potem się kolega wyprowadził i tak się złożyło, że o kocie "zapomniał". Trochę mi było go szkoda i tak został, ponieważ zawsze chciałem mieć kota długowłosego jeśli już, no bo to jednak jest odpowiedzialność na lata.
Tu jak był mały i jeszcze nie mój:
A tu już dorosły i u mnie:
Stwierdziłem, że jeden wystarczy. Potem zacząłem się zastanawiać, że fajnie by było mieć drugiego, też długowłosego, ale białego... I co... mam czarnego, zwykłego
Znalazłem go w miejscu, w którym wytwarzam swój Produkt Indywidualny Netto (póki co).
Urodził się na opuszczonym starym kutrze. Był najsłabszy z trójki rodzeństwa, ale najgłośniej się wydzierał.
Któregoś razu, przed wyjazdem na zlot siedziałem do późna, żeby przygotować moto i poszedłem tam jeszcze je podkarmić, zaczynało być zimno (była końcówka września 2014) i już ledwo zipał. Trochę szkoda mi się go zrobiło, szybka decyzja i zapakowałem go pod kurtkę i na motocyklu zawiozłem do domu
, Oczywiście miał być na chwilę, tylko żeby trochę go "podrasować" i komuś oddać, no ale został
Dość szybko się podkurował
I teraz jest całkiem spoko kotem, tylko taka trochę miniaturka, bo nie urósł zbyt duży
I taka to historia
Pozdrawiam