Tak jak wspomniałem wcześniej, znalazłem fachowca od elektroniki. Przyszedł czas na obudowę wzorowaną na zdjęciu wyżej. Trochę to trwało ale znalazł się też stolarz, który ogarnie temat. No i ruszyło:
Znalazł się też jeszcze jeden chętny na taki wzmacniacz i jedna obudowa zamówiona na zapas, gdyby jeszcze kiedyś, ktoś się zdecydował. No i żeby oszczędzić na kosztach bo stolarz, 2 nie chciał robić.
Prace szły opornie i z przygodami. Odległość, która dzieliła stolarza i elektronika przyczyniła się małych spięć. Stolarz wysłał gotowe obudowy (nie ubezpieczył przesyłki i stało się najgorsze) Firma kurierska uszkodziła przesyłkę. Po długich rozmowach, stolarz zdecydował się na kontynuowanie prac a ich wynikiem jest.
Zanim gotowe obudowy trafiły na stół do uzbrojenia trzeba było jeszcze polakierować. Kolor chciałem ciemniejszy ale ten też nie jest zły. Czułem podniecenie ale kompletnie nie wiedziałem czego doczekam. Owszem uzgodnione były szczegóły ale co z tego wyjdzie?
Wreszcie pierwsza obudowa trafia na stół.
Zaczyna się najlepsza zabawa. Emocje sięgają Zenitu, nie mogę w nocy spać.
Telefon aż się grzeje od uzgadniania szczegółów i dogrywania niuansów. Wszystko idzie zgodnie z planem choć z dość sporym opóźnieniem.
Przyszedł czas ostateczny czyli odbiór. No i stało się...
Wzmacniacz na stoliku w domu i...
Niesmak jakich mało. Normalnie jakby dać 10 latkowi kanapkę z salcesonem. Prawie łzy w oczach, no po prostu nie to!
Transformatory teroidalne, lampy KT88, wyjście na 4 i 8Ohm, sterowanie pilotem.
Chociaż wygląda BOSKO.
Ale co z tego, skoro gra przeciętnie...