W sumie up bo o turbinie nie napisałem, tylko edytowałem pierwszy post.
Od przeszło 2tyś km mam zamontowaną hybrydę bo roczna turbina postanowiła się zatrzeć. Majstry jak ją montowali to nie wyciągneli sitka z zasilania olejem. Sitko się zatkało, w turbinie pękł wirnik po stronie ciepłej i stanął w poprzek.
Więc usterki/dzwony postawą modów
Co do wyboru nad nową turbiną – można było kilkoma ścieżkami.
1. Kupić nową ori – skoro na regenerowane mówi się, że na ogół są do pupy.
2. Regenerować oryginał co mi się ostał (ten niezatarty) – no ale j/w
3. Kupić hybrydę.
No i teraz kilka faktów:
1. Ori turbo – drogo ale tak jak trzeba.
2. Regeneracja – może się udać – może być jak z tym zatartym turbem, które wstawało przy 2500obr.
3. Hybryda w tym motorze ponoć badziewie da bo za bardzo się jej nie powiększy a jeśli nawet to i tak może później wstawać. To są słowa Peruna.
4. Idąc dalej za tym co powiedział Perun – najlepiej wstawić ori turbo, założyć dpf i lekki program. Nic więcej. Nie w tym motorze.
No i teraz tak:
Przecież ofert na hybrydy dostałem z jakoś 4ch różnych firm robiących turbiny. To co – każdy z nich chce mnie orżnąć? No pewnie tak. Zatem i tak kupiłem hybrydę
Cenowo one były wszystkie podobnie bo 900-1300. nie oszukujmy się – to nie są takie różnice by się na tym skupiać. Zatem czym się kierowałem? No najważniejszym: mocą. Wybrałem wariant za 1100 – najwyższa moc – 180km na większym wirniku itd. Makaronów na nawijał jakiś majster. Musiało być dobrze.
No i jest.
Wstaje przy 1700obr i ciągnie jak trzeba. Przestał kopcić. Litr mniej spala. Same plusy. Nie ma przeładowań. Z górki szafę zamknie.
Czeka mnie strojenie by być pewnym, że wszystko jest pod kontrolą.
No to teraz co do zawiasu:
Ogólnie auto mi od jesieni zaczęło myszkować (tył). W szczególności było to odczuwalne na ślimakach autostrad gdzie ten tył zawsze żył własnym życiem. Zbierałem pieniążki by w razie czego przywalić z grubego C a nie sztukować i rozbijać to na raty. No i tak, diagnoza: najpierw dolne wahacze. Wymienione – problem pozostał – szukamy dalej. usztywniliśmy wahacze poprzeczne to wyszły wzdłużne. Ja obstawiałem amory ale pudło. Jednak przedni prawy stukał. Więc poszedł komplet. Sprężyny zostały ori. Bo tak. Na łódzkie drogi typu ul konstantynowska – beką mogę setką przelecieć a nie [tiiit] się matka z łobuzem bo się na czymś nadzieję.
No i tak: auto nie do poznania. Sztywno, bezpośrednio – no tak jak mazda jeździć powinna. Reakcję na skręt też te amory poprawiły. No jest wypas. Do kompletu szczęścia tylko bym założył staby z mpsa i wjo.
Teraz coś kącika janusza oszczędzacza: Na paliwie v-power diesel spalanie mam 0.5l na setkę niższe niż na vervie on. Powtarzalne. Różnic w dynamice raczej brak lub placebo.