Czarny dym z wydechu
Napisane: 2 cze 2008, 22:19
Mam Mazdę 6 diesel 121KM z 2002roku. Kupiłem ją 5 miesięcy temu z pewnego źródła. Na początku wszystko było OK. imponowała mi jej dynamika podczas ruszania i wyprzedzania. Za każdym razem gdy na lekko mokrej nawierzchni wcisnąłem gaz do dechy na 2 biegu, przednie koła zaczynały się ślizgać. Dopiero kontrola trakcji je wyhamowywała. Przez około 10000km nie było żadnych problemów. Autko jeździło jak złoto.
2 tygodnie temu pojechałem do Grecji. Po drodze zabrakło mi paliwa (sugerowałem się wskazaniami komputera – zostało jeszcze 51km!). na szczęście tuż obok była stacja benzynowa, gdzie dojechałem na wyłączonym silniku. Zatankowałem do pełna, ale silnik przez dłuższy czas nie mógł zapalić. Być może za sprawą całkowitego opróżnienia przewodów z paliwa. Po liku próbach auto odpaliło i znowu zgasło. Po kolejnych odpaliło i pojechałem w drogę. Po pewnym czasie zauważyłem, że z wydechy dobiega czarny dym. Pomyślałem, że to sprawa paskudnego serbskiego paliwa. Kiedy następnego dnia rano próbowałem odpalić silnik, miałem podobny problem jak dzień wcześniej na stacji benzynowej. Silnik co prawda odpalił, ale po którymś tam razie. Pracował przy tym głośno, nierówno i tak jakby któryś z cylindrów nie palił. Cały czas miałem nadzieję, że to wina paliwa. Liczyłem, że jak się to już wypali i zatankuje świeżego to wszystko będzie OK.. W tym czasie auto coraz bardziej kopciło i wyraźnie traciło moc. na autostradzie w drodze powrotnej z trudem rozpędzałem się do 160km/h, kiedy jadąc do Grecji jechałem bez problemu 200km/h i jeszcze pozostawała rezerwa (około 5-10km/h). niestety zmiana paliwa na greckie, czy później na węgierskie nic nie pomogła. Pojechałem zatem do elektryka. Ten podłączył laptopa i stwierdził, że spalone są świece żarowe i jak na jego doświadczenie – przepływomierz. Uszkodzenie przepływomierza określił w ten sposób, że samochód z odłączonym przepływomierzem nie wykazywał żadnej różnicy w mocy i elastyczności w porównaniu do podłączonego przepływomierza. Następnie pojechałem do serwisu Mazdy w Bielsku-Białaj. Chciałem aby zmierzono mi ciśnienie w magistrali common rail i czasy otwarcia zaworów. Niestety serwisant nic nie był w stanie stwierdzić, bo jak sądzę nie bardzo umiał się obsługiwać tym urządzeniem pomiarowym. Na szczęście nic mnie za to nie skasował i tyle dobrze. Zaproponowano mi natomiast jakiś płyn do czyszczenia układu zasilania i zasugerowano, żebym zatankował dobrego paliwa na stacji Statoil, co akurat robiłem zawsze. W efekcie samochód jeszcze bardziej kopcił, ale zyskał nieco na elastyczności i przyspieszeniu. Po kolejnych dwóch dniach poczułem wyraźna poprawę przyspieszenia, mocy i elastyczności. Z rury jednak wydobywało się coraz więcej dymu. Dochodziło do tego, że kierowcy trąbili za mną pokazując na tył samochodu. Auto jednak chodziło coraz lepiej do tego stopnia, że wybrałem się nim bez obaw na Słowację. Kiedy jednak następnego dnia rano próbowałem go odpalić, miałem z tym poważne problemy. Co prawda od czasu pechowego zatankowania oleju w Serbii problem z odpalaniem dawał się coraz bardziej we znaki, ale tym razem było już naprawdę źle. Kręciłem i kręciłem ale wreszcie się udało. Samochód jednak był bardzo słaby. Zauważyłem, że na prostej autostradzie nie był w stanie rozkręcić się do 120km/h! kopcił przy tym niemiłosiernie i sprawiał wrażenie jakby cos go hamowało. Im bardziej naciskałem na gaz tym bardziej silnik się męczył. Dawało się to wyraźnie wyczuć zwłaszcza podczas wyprzedzania. Samochód w pewnym momencie tak osłabł, że nie byłem w stanie włożyć 5-go biegu. Jakoś dojechałem do domu, ale następnego dnia (dzisiaj) nie udało mi się już odpalić silnika. Nawet nie zagadał jednym chociaż szarpnięciem! Wymieniłem świece żarowe z myślą, że to przez nie nie mogę odpalić. Niestety nie było żadnej różnicy. Filtr paliwa i katalizator tez nie wykazywały śladów zapchania. Moją uwagę zwróciły natomiast dwie sprawy: kiedy odsunąłem obudowę paska rozrządu okazało się, że pasek ma luzy po 1-1,5cm w każdą stronę. To chyba trochę za dużo, czyż nie? Czy nie maiło to wpływu na przeskoczenie paska rozrządu i tym samym problem z odpalaniem? Druga sprawa to zaskoczył mnie niski poziom oleju – poniżej minimum. Kontrolka jednak zaświeciła się przy ostrym wchodzeniu w zakręty, lub na Gorskich serpentynach. Czy to tez może mieć jakiś związek z całą sprawą?
Bardzo proszę o jakieś sugestie. Co może być przyczyna takiego stanu rzeczy? Poradźcie coś, bo już mnie rozpacz ogarnia a nikt nie wie co jest z moim autem.
2 tygodnie temu pojechałem do Grecji. Po drodze zabrakło mi paliwa (sugerowałem się wskazaniami komputera – zostało jeszcze 51km!). na szczęście tuż obok była stacja benzynowa, gdzie dojechałem na wyłączonym silniku. Zatankowałem do pełna, ale silnik przez dłuższy czas nie mógł zapalić. Być może za sprawą całkowitego opróżnienia przewodów z paliwa. Po liku próbach auto odpaliło i znowu zgasło. Po kolejnych odpaliło i pojechałem w drogę. Po pewnym czasie zauważyłem, że z wydechy dobiega czarny dym. Pomyślałem, że to sprawa paskudnego serbskiego paliwa. Kiedy następnego dnia rano próbowałem odpalić silnik, miałem podobny problem jak dzień wcześniej na stacji benzynowej. Silnik co prawda odpalił, ale po którymś tam razie. Pracował przy tym głośno, nierówno i tak jakby któryś z cylindrów nie palił. Cały czas miałem nadzieję, że to wina paliwa. Liczyłem, że jak się to już wypali i zatankuje świeżego to wszystko będzie OK.. W tym czasie auto coraz bardziej kopciło i wyraźnie traciło moc. na autostradzie w drodze powrotnej z trudem rozpędzałem się do 160km/h, kiedy jadąc do Grecji jechałem bez problemu 200km/h i jeszcze pozostawała rezerwa (około 5-10km/h). niestety zmiana paliwa na greckie, czy później na węgierskie nic nie pomogła. Pojechałem zatem do elektryka. Ten podłączył laptopa i stwierdził, że spalone są świece żarowe i jak na jego doświadczenie – przepływomierz. Uszkodzenie przepływomierza określił w ten sposób, że samochód z odłączonym przepływomierzem nie wykazywał żadnej różnicy w mocy i elastyczności w porównaniu do podłączonego przepływomierza. Następnie pojechałem do serwisu Mazdy w Bielsku-Białaj. Chciałem aby zmierzono mi ciśnienie w magistrali common rail i czasy otwarcia zaworów. Niestety serwisant nic nie był w stanie stwierdzić, bo jak sądzę nie bardzo umiał się obsługiwać tym urządzeniem pomiarowym. Na szczęście nic mnie za to nie skasował i tyle dobrze. Zaproponowano mi natomiast jakiś płyn do czyszczenia układu zasilania i zasugerowano, żebym zatankował dobrego paliwa na stacji Statoil, co akurat robiłem zawsze. W efekcie samochód jeszcze bardziej kopcił, ale zyskał nieco na elastyczności i przyspieszeniu. Po kolejnych dwóch dniach poczułem wyraźna poprawę przyspieszenia, mocy i elastyczności. Z rury jednak wydobywało się coraz więcej dymu. Dochodziło do tego, że kierowcy trąbili za mną pokazując na tył samochodu. Auto jednak chodziło coraz lepiej do tego stopnia, że wybrałem się nim bez obaw na Słowację. Kiedy jednak następnego dnia rano próbowałem go odpalić, miałem z tym poważne problemy. Co prawda od czasu pechowego zatankowania oleju w Serbii problem z odpalaniem dawał się coraz bardziej we znaki, ale tym razem było już naprawdę źle. Kręciłem i kręciłem ale wreszcie się udało. Samochód jednak był bardzo słaby. Zauważyłem, że na prostej autostradzie nie był w stanie rozkręcić się do 120km/h! kopcił przy tym niemiłosiernie i sprawiał wrażenie jakby cos go hamowało. Im bardziej naciskałem na gaz tym bardziej silnik się męczył. Dawało się to wyraźnie wyczuć zwłaszcza podczas wyprzedzania. Samochód w pewnym momencie tak osłabł, że nie byłem w stanie włożyć 5-go biegu. Jakoś dojechałem do domu, ale następnego dnia (dzisiaj) nie udało mi się już odpalić silnika. Nawet nie zagadał jednym chociaż szarpnięciem! Wymieniłem świece żarowe z myślą, że to przez nie nie mogę odpalić. Niestety nie było żadnej różnicy. Filtr paliwa i katalizator tez nie wykazywały śladów zapchania. Moją uwagę zwróciły natomiast dwie sprawy: kiedy odsunąłem obudowę paska rozrządu okazało się, że pasek ma luzy po 1-1,5cm w każdą stronę. To chyba trochę za dużo, czyż nie? Czy nie maiło to wpływu na przeskoczenie paska rozrządu i tym samym problem z odpalaniem? Druga sprawa to zaskoczył mnie niski poziom oleju – poniżej minimum. Kontrolka jednak zaświeciła się przy ostrym wchodzeniu w zakręty, lub na Gorskich serpentynach. Czy to tez może mieć jakiś związek z całą sprawą?
Bardzo proszę o jakieś sugestie. Co może być przyczyna takiego stanu rzeczy? Poradźcie coś, bo już mnie rozpacz ogarnia a nikt nie wie co jest z moim autem.