Taka sytuacja:
Lampka check engine i wyraźnie słyszalne syczenie w okolicy zasilania
Awaria zasygnalizowana tą kontrolką według interpretacji odczytu przez mechaników z serwisu w ASO Mazda w Osinach koło Opola mówiła o:
– wypadających zapłonach,
– nieszczelnościach po stronie zasilania i wydechu,
– uszkodzonej sondzie lambda ("mieliśmy takie przypadki i zazwyczaj padała sonda za 1700 netto" – cytat)
– zapchanym filtrze paliwa przy pompie w zbiorniku (koszty znowu w tysiącach)
– i tak dalej, i tak dalej...
Nie zwrócili uwagi żeby coś syczało...
Tłumaczenia, że procedura napraw serwisowych jasno określa co w jakiej kolejności należy zrobić nie przekonały mnie wcale tym bardziej, że za wszystkie te roboczogodziny nauki na moim aucie przez mechaników szukających przyczyny usterki po wszystkich układach musiałbym zapłacić 120 netto za godzinę. A to według kierownika serwisu miałoby zająć im minimum dwa dni...
Kasowanie błędu 100 zł i nara
Znajomy elektronik samochodowy po mojej stanowczej prośbie zajrzał do przepustnicy choć tego nie chciał i przepłukał ją z zanieczyszczeń. Wspomniałem znów o syczeniu pod maską. Maszyna dostała ciut wyższych obrotów podczas zmiany biegów podczas jazdy i znów – po wcześniejszym wykasowaniu przez znajomego mechanika wyskoczył błąd. nie mam pretensji, prawie go zmusiłem do tej operacji.
Czyszczenie przepustnicy i kasowanie błędu 70 zł i nara
Ostatnim etapem była wizyta w ASO Mazda Opole (przy Mercedesie Wróbla), tydzień oczekiwania w kolejce do serwisu.
Nie chciałbym żeby brzmiało jak laurka, ale było tak:
Pytanie nr 1 : czy auto jest LPG. Widziałem wyraz ulgi, gdy oznajmiłem, że absolutnie nie.
Następnie nikt nie snuł domysłów o możliwych usterkach i potencjalnych poteżnych kosztach, kilkudniowych naprawach wg procedur. zamiast tego zaproponowano mi podrzucenie mnie do miasta, jazdę próbną nową 6
i zasugerowano zagospodarowanie sobie czasu na okres diagnostyki i ew. naprawy – na początek około 2 h. I tyle
Po równo 2 godzinach maszynka czekała na mnie umyta i porządnie odkurzona, z felgami umytymi bardziej starannie niż ja to potrafię. Nawet kratki nawiewu były pootwierane i poukładane w sposób symetryczny względem siebie.
No i najważniejsze: jak na razie naprawiona. Silnik uspokojony, lampka wyłączona. Powód – odpięty przewód podciśnienia.
Koszt wszystkiego 150 zł.
Tak, że nie ma co się aż tak bać serwisów, Panowie. Choć jak widać trzeba brać poprawkę, że wielu z ich mechaników chciałoby się uczyć na naszych autach za nasze pieniądze – delikatnie mówiąc. I co gorsza wbrew dobrym intencjom przełożonych...