Strona 1 z 3

Lekkie dywagacje o "pożyczaniu prądu"

PostNapisane: 6 paź 2006, 11:15
przez Globy
Hi,

otoz w sobote pozyczalem z 626 sasiadce pradu na dzialce, bo zdechl akku w Jej Primerce – kable byly podlaczane na zapalonym samochodzie... Po jakichs 500 km na wolnych obrotach zaczela sie zarzyc kontrolka ladowania i teraz autko mam na wymianie spalonego prostownika (prawdopodobnie ;)

...chcialbym tylko powiedziec nieswiadomym, ze nie trzeba laczyc minusa z masa i kable mozna podlaczac parami, ale pamietajcie, by robic to na obydwu zgaszonych autach (rzecz jasna jednego z nich nie da sie odpalic :P Nie trzeba nawet zapalac "dawcy", bo przez pare minut wystarczajaco przeplynie pradu. Tak wiec pamietajcie, by nie narobic sobie mokro i stosujcie sie do tych drobnych zasad. Dziekuje za uwage :D

PostNapisane: 6 paź 2006, 11:49
przez mayer
a ja troszkę uściślę.
jesli masz kompletnie wyautowany akumulator to:
1.podłącz dawcę
2. włącz silnik dawcy na ok 2-3 minut
3. WYŁĄCZ silnik dawcy
4. odpal odbiorcę i odłącz kable masę a później plusa
odpalanie na pracującym silniku mozna zrobić ale NIGDY nie na biegu jałowym bo możesz uszkodzić diody prostownicze w alternatorze. Należy podnieść obroty dawcy przynajmniej do 2 000 rpm.

PostNapisane: 6 paź 2006, 11:52
przez Grzyby
mayer napisał(a):odpalanie na pracującym silniku mozna zrobić ale NIGDY nie na biegu jałowym bo możesz uszkodzić diody prostownicze w alternatorze

co właśnie na 100% wykonał Globy <lol>

PostNapisane: 6 paź 2006, 14:24
przez jacobs
mayer napisał(a):odpalanie na pracującym silniku mozna zrobić ale NIGDY nie na biegu jałowym bo możesz uszkodzić diody prostownicze w alternatorze. Należy podnieść obroty dawcy przynajmniej do 2 000 rpm.

upss to moze mojemu wujkowi sie coś uszkodziło, ale to dobrze bo on ma Beemke <diabełek>

PostNapisane: 6 paź 2006, 17:30
przez magicadm
mayer napisał(a):odpalanie na pracującym silniku mozna zrobić ale NIGDY nie na biegu jałowym bo możesz uszkodzić diody prostownicze w alternatorze. Należy podnieść obroty dawcy przynajmniej do 2 000 rpm.


Czemu?
Jaki to ma związek z obciążeniem dodatkowym diod???
Fakt, na wolnych obrotach niejednokrotnie jest za mało prądu do odpalenia.
Ale wydaje mi ię, że diody bardziej w d... dostają przy wyższych obrotach.... (większe napięcie=większy prąd itd.)
Poza tym – akumulator "dawcy" powinien spełnić funkcję bufora...

PostNapisane: 7 paź 2006, 20:34
przez Negoiu
nie wiem jak to sie stało, ale ja tez zeszłych mrozów pozyczałem "prąd" wszystkim dookoła, aż w końcu dobiłem alternator. Elektryk stwierdził, że właśnie przez pozyczanie.
Fakt faktem w jednym dniu z 10 samochodów. Firma plus rodzina- jako jedyny miałem wolne i sprawny samochód
hahaha

PostNapisane: 7 paź 2006, 21:36
przez magicadm
Negoiu napisał(a): Elektryk stwierdził, że właśnie przez pozyczanie.

No to mnie wystraszyliście :| Nigdy nikomu już pod blokiem nie pomogę <dupa>
Chyba robie się przesądny na starość <lol>

PostNapisane: 7 paź 2006, 21:57
przez Negoiu
pocieszę Cię. Madzia dojechała sama (bez świateł, bez żadnego odb. prądu poza zapłonem), naprawa ok.150 zł. Mogło byc gorzej.
ładowanie padło na początek, ale nie pałiła się lampka akumulatora więc dopiero jak odcieło mi radio zaczałęm się niepokić,a jak już padł zegarek to prosto do elektryka.

PostNapisane: 8 paź 2006, 21:21
przez mayer
magicadm napisał(a):Jaki to ma związek z obciążeniem dodatkowym diod?

własnie przy duzym poborze alternator oddaje zamiast przyjmować i masz zjawisko jakgdyby alternator u dawcy chodził bez odbiornika. Dokładnie ci tego nie wytłumaczę bo elektrotechnikiem nie jestem ale to stały przypadek rozwalenia układu prostowniczego. Dowiem się dokładnie i opoisze zjawisko fachowo.

PostNapisane: 8 paź 2006, 22:18
przez magicadm
mayer napisał(a):jakgdyby alternator u dawcy chodził bez odbiornika

Coś zaczynam kumać, ale wydaje mi się, że na wyższych obrotach jest większe ryzyko uszkodzenia niż na wolnych.

Poza tym kiedyś czytałem, że stary zasiarczony itp akumulator również może uszkodzić "własny" alternator.

PostNapisane: 9 paź 2006, 11:50
przez Briareos
magicadm napisał(a):stary zasiarczony itp akumulator również może uszkodzić "własny" alternator

Jak najbardziej, i to nie tylko alternator ale całą elektronikę. Akumulator pełni rolę filtra wygładzającego przebieg z alternatora – w im gorszym jest stanie, tym słabiej sobie z tym radzi. I dlatego też nie wolno odłączać akumulatora od pracującego alternatora.

Co do pożyczania prądu to trzeba pamiętać, że w przypadku gdy dawca też ma taki sobie już akumulator (i dużo mniejszej pojemności niż odbiorca) to po podłączeniu aut razem możemy już żadnego nie odpalić... Poza tym, każde duże obciążenie akumulatora mu nie służy – czy to własny rozrusznik, czy obcy. Odpalanie z własnego akumulatora tuzina innych aut (i to rozładowanych) to proszenie się o kłopoty.

Druga rzecz to kabel masowy (–) się łączy do klemy u dawcy i do bloku silnika u odbiorcy. Niewielka, a jednak pewna oporność bloku nieco ogranicza prąd płynący kablem – najlepiej zapiąć za ucho do podnoszenia. Tu też, o ironio losu, lepsze są takie tanie chińskie kabelki bo te zaciski mają gorszy kontakt i nie puszczą za dużo prądu.

Trzecia rzecz to należy parę minut trzymać u dawcy podwyższone obroty, pozwalając by alternator doładował nieco akumulator odbiorcy.

Po tej fazie można odpalać i bezpieczniej jest do tego zdjąć wcześniej kable (są producenci aut, którzy wyraźnie piszą w instrukcjach że gwarancja nie obejmuje uszkodzeń powstałych podczas takich operacji). Ale jak aku biorcy jest za słaby żeby kręcić – co jest częstym przypadkiem, jak się go nie zmienia ponad 4-5 lat – to trzeba jednak zapalać z kablami. Czy w tym wypadku lepiej mieć wyższe obroty... wg. mnie tak – bo alternator doładowuje akumulator dawcy. Tu jednak trzeba wiedzieć (zgodnie z tym co napisałem wyżej) że słaby akumulator, pod obciążeniem obcego rozrusznika, nie da rady skutecznie wygładzić prądu z własnego alternatora. I to jest potencjanym źródłem poważnych problemów.
Stąd wniosek – nie należy się zbyt ochoczo pchać do pomagania innym, a już na pewno nie jak się ma samemu niezbyt młody akumulator.

PostNapisane: 10 paź 2006, 11:22
przez Negoiu
Briareos napisał(a):Stąd wniosek – nie należy się zbyt ochoczo pchać do pomagania innym, a już na pewno nie jak się ma samemu niezbyt młody akumulator.


w sam raz na nadchodzącą zimę <lol>

mi już wystarczy. <glupek2>

ale za to jaka wdzięczność i satyfakcja z pomocy. NIeocenione!

PostNapisane: 10 paź 2006, 13:12
przez Loczek
Negoiu napisał(a):ale za to jaka wdzięczność i satyfakcja z pomocy

szczególnie jak pomagamy jakies młodej bezradnej kobiecie :D:D

PostNapisane: 10 paź 2006, 14:29
przez magicadm
Loczek napisał(a):szczególnie jak pomagamy jakies młodej bezradnej kobiecie :D:D

Troszke OT,ale w temacie "pomocy":
Kiedyś leżę sobie zimą pod samochodem, ciemno, a ja dłubie w osłonie pod silnikiem, nic nie widać.
Nagle zrobiło się widno: jakaś kobieta przejeżdżając obok mnie zakopała się w sniegu – idealnie oświetlając mi miejsce pracy... :]
Po 10 min skończyłem swoja robotę i dopiero wtedy jej pomogłem wypchnąć autko z zaspy.... :D

PostNapisane: 12 paź 2006, 00:49
przez qlesh
magicadm <rotfl> <spoko>

PostNapisane: 12 paź 2006, 12:18
przez buba74
Przy "zimowym" odpalaniu i dość częstym niestety zakatujemy swój alternator lub odbiorcy. wynika to z tego, że występują 2 źródła zasilania alternator dawcy i odbiorcy. Nawet akumulator nie wystabilizuje różnic częstotliwości w alternatorach (pomimo, że jest to prąd stały występuje minimalne "pulsowanie" napięcia wychodzącego z alternator który jest niczym innym jak prądnicą trójfazową). Dlatego palą się diody lub regulator napięcia. Wszystko opiera się o powstawanie dodatkowych niekontrolowanych napięć wygenerowanych prze 2 alternatory pracujących niesynchronicznie. Tyle mądrości. Ja sobie poradziłem w inny sposób, który sprawdza się od kilku lat. zakupiłem aku żelowy (taki np do alarmów) 12V, 7,2Ah Niestety już czas się jego kończy :) ). Do końcówek dolutowałem przewody (co najmniej 2,5mm2) a na końcu przewodów "krokodylki"
Sposób odpalenia:
1. Odpalenie silnika dawcy. Musi popracować co najmniej 2 minuty (chyba, żebyl już w trasie, ale to oczywiste)
2. Podłączamy aku żel do klem dawcy.
3. Odłączamy klemę "–" od aku dawcy ( Silnik dawcy pracuje teraz w obwodzie z aku żel i alternator oraz komp nie jest zagrożony)
4. Odłączamy "–" klemę odbiorcy.
5. Łączymy "+" aku dawcy i odbiorcy.
6. Łączymy "–" klemy odbiorcy z "–" aku dawcy
7. Odpalamy auto odbiorcy.
8. Po odpaleniu podłączamy zdjętą klemę odbiorcy do aku nie odłączająć przewodu rozruchowego.
9. Odłłącza przewody rozruchowe.
10.Podłączamy klemę dawcy.
11. Odłączamy aku żel.
Wygląda to bardzo złożenie ale naprawdę trwa to chwilę. Tym bardziej że silnik dawcy pracuje cały czas i nawet gdyby odbiorca rozładuje nasz aku to za chwilę się naładuje.
Ważne jest tylko czego nie zaznaczyłem w punktach aby przy podłączaniu klem dawcy jaki i odbiorcy podnieść obroty silnika co najmniej do 2000-2500.
Dzięki takiemu podłączeniu przy użyciu aku żel powstają 2 obwody elektryczne zupełnie od siebie niezależne. Pomożemy a przy okazj nie zniszczymy nic w silniku.

PostNapisane: 12 paź 2006, 14:21
przez magicadm
Wszystko pieknie – tylko nikt mnie nie przekona bym to robił na 30 stopniowym mrozie... :(

3. Odłączamy klemę "–" od aku dawcy ( Silnik dawcy pracuje teraz w obwodzie z aku żel i alternator oraz komp nie jest zagrożony)

Byle tylko coś nie zaiskrzyło na styku...bo wtedy alternator straci napięcie odniesienia i obciążenia...

Ale patent z AKU ŻEL(kiem) można wykorzystać do starych iskrowych układów zapłonowych (i nie tylko) – tak by cewkę zasilić napięciem z "małego", nieobiążonego rozruchem akumulatora

PostNapisane: 12 paź 2006, 14:34
przez buba74
magicadm napisał(a):Byle tylko coś nie zaiskrzyło na styku...bo wtedy alternator straci napięcie odniesienia i obciążenia...

Teoretycznie tak, tylko w praktyce alternator na obwodzie wzbudzenia posiada szczątkowe pole magnetuyczne, które pomimo braku napięcia zasilania wzbudzenia i tak wytwarza napięcie na wyjściu alternatora... Iskrzenie przy dobrych "krokodylkach" występuję bardzo rzadko, ale i tak ta metoda jest bardziej bezpieczna niż ciągłe odpalanie na "krótko". Patent z aku żelem stosowany był w Fordzie Eskorcie '95r na wtryskuy bez problemu, i w obecnej Maździe i też bez problemu. Stosowanie kwestia odwagi. :) :) :)
magicadm napisał(a):tylko nikt mnie nie przekona bym to robił na 30 stopniowym mrozie...

przy takim mrozie to ja z domu nie wychodzę :) :) :)
Podałem oczzywiście ten sposób jako pewne rozwiązanie. Powstał w wyniku moich przemyśleń elektryka... nie wykonywałem rzadnych obliczeń. Przetestowałem-działa-używam. <jupi>

PostNapisane: 17 paź 2006, 02:06
przez Globy
Negoiu napisał(a):ale za to jaka wdzięczność i satyfakcja z pomocy. NIeocenione!

Tak, nawet w klubie go-go tyle nie kosztuje usmiech kobiety :D

...ja pozyczac bede, ale na wylaczonym samochodzie dawcy – swobodny przeplyw. A teraz chce o tym zapomniec :P

PostNapisane: 26 paź 2006, 22:30
przez m 626
qlesh napisał(a):magicadm <rotfl> <spoko>


10 min świeciła a podam dała się tylko wypchnąć!? Skromny jesteś kolego. No ale w końcu nie pod byle czym leżałeś...